PLASTIKOWY DIAMENT ZOSTANIE ZMIAŻDŻONY
Już w sobotę, kibice z Moskwy będą mieli okazję obejrzeć na żywo w akcji starszego z ukraińskich braci Witalija Kliczkę (44-2, 40 KO). 41-letni ‘Doktor Stalowa Pięść’ w pojedynku wieczoru stanie do obrony tytułu mistrza świata wszechwag federacji WBC, który wywalczył dokładnie 24 kwietnia 2004 roku i który od tamtej pory pozostaje niezagrożony w jego rękach. Rywalem bezsprzecznego króla wagi ciężkiej będzie niepokonany, ale anonimowy 27-letni Manuel Charr (21-0, 11 KO). Nie da się ukryć, że zarówno Witalij, jak i 36-letni Władimir Kliczko (58-3, 51 KO) od wielu, wielu lat zdominowali na dobre najcięższą kategorię, dzieląc między siebie pasy najważniejszych federacji (WBC, WBA, IBF, WBO, IBO) i skutecznie odprawiając z kwitkiem kolejnych pretendentów. Ukraińcy są poza zasięgiem rywali i prawdopodobnie tylko cud, albo zawieszenie przez nich rękawic na kołku i odejście na emeryturę sprawi, że sytuacja ta ulegnie zmianie. Wielu żałuje, w tym i ja, że w sobotę szansę walki o prestiżowy zielony pas z Witalijem, dostał ktoś tak mizerny boksersko jak Charr. U pochodzącego z Bejrutu Libańczyka najjaśniejszym punktem w karierze, jest chyba tylko jego ringowy przydomek – ‘Diamentowy Chłopak’. Manuel mimo 21 zwycięstw na koncie nie pokonał dotychczas nikogo cenionego, ani znanego. Chyba, że za takowych uznać porozbijanego Londyńczyka Dannyego Williamsa (44-11, 33 KO), 39-letniego weterana Zacka Pagea (21-40-2, 7 KO), czy mającego najlepsze lata dawno za sobą, Jamajczyka Owena Becka (29-11, 20 KO). No cóż, mistrzowi się nie odmawia. Skoro Kliczko złożył mu propozycję walki o tytuł, skwapliwie na nią przystał. Przecież będzie to prawdopodobnie jedyna taka okazja w jego życiu, więc dlaczego nie? A nóż się uda i wyjdzie jakiś przypadkowy cios życia, których historia boksu zna na pęczki. Jeżeli nie, to też nic się nie stanie, bo pieniądze wpadną, a przez ten krótki czas ‘Diamentowy Chłopak’ zabłyszczy w światłach reflektorów niczym hollywoodzka gwiazda, którą stara się być. Najgorzej wyjdą na tym prawdziwi kibice boksu czyli my, bo dla nas, tak jak i dla samego mistrza, wynik potyczki jest już z góry znany. Pytanie tylko ile „farbowany Niemiec” wytrzyma rund. Cóż zrobić. Nie my rządzimy pięściarskim biznesem. Pozostaje jedynie pożalić się trochę i obstawić rundę, w której plastikowy diamencik zostanie zmiażdżony.
Wojciech Czuba