GOŁOWKIN NIE MIAŁ LITOŚCI DLA LEMIEUX!
W nocy z soboty na niedzielę bestia z Kazachstanu Giennadij Gołowkin (34-0, 31 KO) bez większego problemu porozbijał i zastopował dzielnego Davida Lemieux (34-3, 31 KO). 33-letni Gołowkin na ringu w nowojorskiej hali Madison Square Garden nie dał młodszemu o siedem lat Kanadyjczykowi żadnych szans i zwyciężył przez TKO w ósmej rundzie. Dzięki temu noszący przydomek „GGG” czempion z Karagandy zunifikował pasy WBA i IBF wagi średniej. Dla Gołowkina sobotnie zwycięstwo było już 21 z rzędu triumfem przed czasem. Lemieux, który zapowiadał przed tym spotkaniem, że znokautuje swojego przeciwnika nie miał praktycznie nic do powiedzenia. Kazach, nazywany przez kibiców „mordercą o twarzy dziecka” od samego początku narzucił swój styl. Praktycznie każdy jego cios odrzucał do tyłu głowę mającego ormiańskie korzenie Lemieux. Szczególnie potężne i precyzyjne były lewe proste Giennadija, które bardzo szybko sprawiły, że twarz Kanadyjczyka zaczęła przypominać krwisty befsztyk. Mimo regularnego lania David zaimponował ambicją i sercem do walki i nieustannie, momentami wręcz rozpaczliwie, próbował się odgryzać i upolować faworyta, którąś ze swoich bomb. Od czasu do czasu były mistrz IBF trafiał podopiecznego Abela Sancheza, ale spływało to po nim, jak woda po kaczce. Po raz pierwszy Lemieux był liczony w piątej odsłonie po straszliwym lewym na wątrobę. Trzeba dodać, że klęczącego Davida rozpędzony Giennadij „poczęstował” jeszcze prawym na szczękę i gdyby Kanadyjczyk pozostał na deskach sędzia mógłby spokojnie zdyskwalifikować Kazacha. Lemieux zachował się jednak jak na twardziela przystało i szybko wstał na nogi, by po kilku sekundach odpoczywać już w narożniku podczas zbawiennej przerwy. Kolejne rundy wyglądały bardzo podobnie, z tym, że Lemieux był coraz bardziej rozbijany, a Gołowkin nabierał coraz większego rozpędu. W końcu mniej więcej w połowie ósmego starcia po kolejnej brutalnej serii „GGG” sędzia ringowy wstrzymał rywalizację, oszczędzając Davidowi z pewnością wiele zdrowia. Po walce Kanadyjczyk protestował uznając decyzje arbitra za zbyt pochopną, ale wszyscy eksperci zgodnie przyznają, że był tej nocy gorszy od Kazacha o klasę i na zwycięstwo nie miał już żadnych szans, za to na ciężki nokaut już jak najbardziej. Jeżeli chodzi o zunifikowanego mistrza WBA i IBF, to do jego kieszeni w końcu trafił konkretny czek, opiewający na sumę dwóch milionów dolarów, do których należy jeszcze doliczyć wpływy ze sprzedaży pakietów PPV. Lemieux na osłodę otrzymał półtora miliona. Oprócz tego Gołowkin, który ma w swoim posiadaniu także pas WBC Interim czeka teraz na zwycięzcę listopadowej rywalizacji pomiędzy Saulem Alvarezem i pełnoprawnym mistrzem WBC Miguelem Cotto. Kolejna emocjonująca bitwa z jego udziałem jest, więc tylko kwestią czasu.