CZY FURY SPRAWI SENSACJĘ?
W najbliższą sobotę czeka nas emocjonujące starcie na szczycie wagi ciężkiej. Podczas gali boksu zawodowego w Dusseldorfie naprzeciwko siebie staną król wszechwag Ukrainiec Władimir Kliczko (64-3, 53 KO) i niepokonany pretendent z Anglii Tyson Fury (24-0, 18 KO). Stawką tego boju będą należące do „Dr Stalowa Pięść” mistrzowskie pasy federacji WBA, WBO, IBF i IBO. Transmisję w Polsce przeprowadzi stacja Polsat Sport. Oczywiście faworytem jest 39-letni czempion z Kijowa, który po raz ostatni przegrał w 2004 roku, kiedy to nieoczekiwanie zastopował go Lamon Brewster. Od tamtej pory młodszy z braci Kliczko odniósł 22 zwycięstwa, dewastując praktycznie całą czołówkę dywizji ciężkiej. Ostatnią jego ofiarą, w kwietniu tego roku, padł stary znajomy Artura Szpilki, Amerykanin Bryant Jennings. Czy szalenie pewny siebie „Cygański Król” będzie właśnie tym, który przerwie niezwykłą serię Władimira? 27-latek z Manchesteru imponuje przede wszystkim wspaniałymi warunkami fizycznymi (206 cm wzrostu i 216 cm zasięgu ramion) oraz bardzo dobrą jak na takie gabaryty szybkością i koordynacją. Złośliwi twierdzą jednak, że Kliczko wybrał Tysona, ponieważ ten, w przeciwieństwie do niego, jak mało kto potrafi sprzedawać swoje walki i przyciągać mediów i kibiców. Takie zainteresowanie przekłada się oczywiście na zarobki dwóch głównych bohaterów i tak Brytyjczyk w dużej mierze dzięki swojemu gadulstwu ma już zapewnione 5 milionów dolarów, natomiast zawsze stateczny i kulturalny obrońca tytułu ma tych milionów aż 18. Do tego dojdą jeszcze wpływy ze sprzedaży pakietów PPV. Ciągle uśmiechnięty Fury od początku, jak mantrę powtarza, że zdetronizuje Ukraińca. Mało tego, zapewnia wszystkich, że zleje Władimira na kwaśne jabłko i znokautuje. Oprócz tego przebiera się jeszcze za Batmana, śpiewa i obwąchuje mistrza. Czy jego deklaracje możemy traktować poważnie? Odpowiedź na to pytanie poznamy w sobotnią noc. Jednego możemy być pewni – z Tysonem na pewno nie będzie nudno.