CZAS NA SHOWTIME!
Już dzisiaj w nocy podczas gali w kalifornijskim mieście Santa Monica odbędzie się bardzo ciekawy pojedynek dwóch czołowych pięściarzy dywizji średniej. Na ringu w Barker Hangar naprzeciwko siebie staną dobrze nam znany i mocno bijący Curtis Stevens (27-4, 20 KO) oraz były mistrz WBO Hassan N’Dam N’Jikam (30-1, 18 KO). Stawką tej amerykańsko – francuskiej bitwy będzie status oficjalnego pretendenta do tronu federacji IBF. 29-letni Stevens raz miał już szansę na zdobycie wymarzonego tytułu mistrzowskiego. W listopadzie zeszłego roku stanął oko w oko z niesamowitym czempionem WBA i IBO Giennadijem Gołowkinem (30-0, 27 KO) i niestety dla pochodzącego z Nowego Jorku pretendenta nie skończyło się to najlepiej. Curtis został zastopowany przez groźnego Kazacha w ósmej odsłonie. Po tym laniu nie bez powodu noszący ringowy przydomek „Showtime” zawodnik szybko się odbudował dwoma wygranymi przed czasem. Najpierw w styczniu pod jego ciosami padł nasz Przemek Majewski (21-3, 13 KO), a trzy miesiące później ten sam los spotkał niepokonanego wówczas mieszkańca Bahamów, Tureano Johnsona (15-1, 10 KO). Warto przypomnieć, że ten efektowny czarnoskóry bombardier ma też „na sumieniu” innego naszego rodaka. W 2009 roku „Showtime” zdemolował byłego mistrza Europy Piotra Wilczewskiego (31-3, 10 KO). Jeżeli chodzi o dzisiejszego rywala Curtisa, to 30-latek urodzony w Kamerunie, a na stałe mieszkający we francuskim mieście Pantin, jest solidną pięściarską marką. Zanim zasiadł na tronie WBO wcześniej wywalczył także pas WBA w wersji Interim, pokonując szereg wymagających rywali. Jego pierwszym jak dotąd pogromcą okazał się świetny Peter Quillin (31-0, 22 KO). Pochodzący z Brooklynu „Czekoladowy Dzieciak” w 2010 roku sprawił Hassanowi prawdziwy łomot i w ciągu dwunastu rund aż sześć razy posyłał go na deski. Wydaje się jednak, że tak jak Stevens pozbierał się szybko po zderzeniu z Gołowkinem, tak i N’Jikam nie pamięta już o lekcji boksu z rąk Quillina. Dowodem na to mają być trzy zwycięskie walki stoczone od tamtej pory. Nieznacznym faworytem jest chyba Stevens zapowiadający na dzisiaj wyśmienitą formę. Każdy kibic, który kocha dynamikę w ringu i niszczycielskie uderzenia nie może przegapić tej rywalizacji. Panie i Panowie: „It’s Showtime!”