BRADLEY ZNOWU MISTRZEM WBO!
W nocy z soboty na niedzielę po świetnym pojedynku ponownie na tronie WBO wagi półśredniej zasiadł Timothy Bradley (32-1-1, 12 KO). Uznawany za jednego z najlepszych pięściarzy P4P czarnoskóry gladiator w walce wieczoru w kalifornijskim mieście Carson zwyciężył wyraźnie na punkty niepokonanego dotychczas Jessiego Vargasa (26-1, 9 KO). 31-letni Bradley nie na darmo nosi przydomek „Pustynna Burza” i zgodnie z nim od samego początku zaatakował młodszego o pięć lat Vargasa. Z początku Timothy nie mógł się jeszcze wstrzelić w rywala, ale wraz z upływem kolejnych rund stawał się coraz bardziej precyzyjny i systematycznie rozbijał rywala. Pochodzący z miasta Los Angeles Jessie nastawił się tylko na obronę i ciosy z kontry, co nie było najlepsza taktyką. Bijący błyskawiczne serie Bradley przez cały czas przeważał dosyć wyraźnie i Vargas musiał sobie zdawać sprawę, że w taki sposób z nim nie wygra. Mimo tego nie zmienił swojego stylu i przewaga „Pustynnej Burzy” rosła. W ostatniej dwunastej odsłonie zapachniało na chwilę skandalem. Pod sam koniec podczas jednej z wymian Vargas trafił Bradleya potężną bombą z prawej ręki i ten był wyraźnie zraniony. Na szczęście ustał to uderzenie, ale chwilę później ku zdumieniu wszystkich sędzia ringowy Pat Russel przerwał pojedynek. Zarówno Jessie, jak i jego sztab oszaleli ze szczęścia myśląc, że to na skutek jego uderzenia. Tymczasem arbiter tego spotkania pomylił się i o dziesięć sekund za wcześnie zakończył walkę. Tłumaczył się, że usłyszał dźwięk podobny do gongu. W takiej sytuacji i ogólnym zamieszaniu sędziowie sięgnęli na szczęście po karty punktowe i według nich zasłużenie triumfatorem został Bradley (115-112, 116-112 i 117-111). Dla „Pustynnej Burzy”, który za ten występ zarobił 1,5 miliona dolarów, był to powrót na tron WBO, albowiem Amerykanin zasiadł na nim po raz pierwszy w 2012 roku pokonując kontrowersyjnie Mannyego Pacquiao (57-6-2, 38 KO). Po dwóch udanych obronach tytuł ten stracił na rzecz Filipińczyka w 2014 roku. Dla Vargasa była to pierwsza porażka na zawodowych ringach i zarazem nieudana wycieczka do wagi półśredniej. Dotychczas zawodnik ten występował w dywizji super lekkiej, gdzie zdobył tytuł mistrza świata federacji WBA. Na pocieszenie został mu czek na kwotę 600 tysięcy dolarów.