BELLEW ZBOMBARDOWAŁ FLORESA!
W sobotnią noc na ringu w Liverpoolu Tonny Bellew (28-2-1, 18 KO) w efektownym stylu obronił po raz pierwszy tytuł mistrza świata wagi junior ciężkiej federacji WBC. Noszący nie bez powodu przydomek „Bomber” Brytyjczyk w niespełna trzy rundy zdemolował cenionego Amerykanina BJ Floresa (32-3-1, 20 KO). 33-letni Bellew prestiżowy zielony pas WBC założył na swoich biodrach w maju, kiedy to dosyć nieoczekiwanie po niesamowitej bitwie ( w pierwszej rundzie Anglik był liczony) już w trzeciej odsłonie zastopował niebezpiecznego zabijakę Ilungę Makabu (19-2, 18 KO). W sobotę w swoim rodzinnym Liverpoolu niesiony dopingiem tysięcy fanów równie szybko zanotował pierwszą skuteczną obronę powyższego trofeum. Na początku 37-letni Flores postawił się faworytowi gospodarzy i na pewno zapisał na swoim koncie pierwsze trzy minuty. Jednak to było wszystko, na co było go stać tej nocy. Po przerwie mniej więcej w połowie drugiego starcia „Bomber” najpierw napoczął Amerykanina lewym hakiem na tułów, a gdy ten próbował zwrócić uwagę arbitrowi, że był to zbyt niski cios, Tonny błyskawicznie skrócił dystans i kolejnym lewym sierpowym, tyle, że na głowę posłał go na ziemię. Po standardowym liczeniu do „8” w ringu rozgorzała obustronna kanonada, co było jak najbardziej na rękę mistrzowi WBC, ponieważ chwilę później BJ po raz drugi miał randkę z deskami. Na tym jednak nie koniec, bo tuż przed gongiem kończącym tę emocjonującą rundę pretendent zainkasował silny prawy sierpowy i po raz trzeci arbiter Ian John Lewis liczył go do „8”. Mimo minutowego odpoczynku Amerykanin już nie odzyskał sił. Po dwóch minutach brytyjski obrońca tytułu zaprezentował kibicom doskonałą kombinację prawy hak na tułów i błyskawiczny lewy sierpowy na szczękę. Po tym morderczym ciosie Flores padł jak podcięte drzewo i pierwsza obrona tronu WBC Bellew stała się faktem. Co ciekawe znany z wybuchowego charakteru Tonny zamiast świętować zwycięstwo, od razu pobiegł do znajdującego się blisko ringu byłego króla wszechwag Dawida Haye (28-2, 26 KO). Na szczęście obydwu panów rozdzielił kordon ochroniarzy. O ich wspólnym pojedynku mówi się już od jakiegoś czasu i z pewnością nie tylko na wyspach byłby on hitem. Ciekawe kto byłby w nim górą?